Głównym bohaterem filmu jest 36-letni playboy - Will Freeman, który nie chce mieć dzieci. Will udaje, że ma syna, by łatwiej nawiązywać kontakty z kobietami, a jego plany życiowe komplikują się, gdy poznaje samotnego, zagubionego dwunastoletniego chłopca... "Był sobie chłopiec" to opowieść o mężczyźnie - przystojnym, bogatym, płytkim, skoncentrowanym na sobie, pełnym uroku... i jego nieoczekiwanym związku z chłopcem, którego spotyka, gdy próbuje poderwać matkę innego chłopca. opis dystrybutora
8/10 – Bardzo fajny film, który jednocześnie wzrusza i bawi. Grant i Hoult stworzyli naprawdę zgrany duet, a "killing me softly" w ich wykonaniu powalające/chodzi mi o Granta -dosłownie:)/ Polecam
Zgadzam się całkowicie, Hugh jest fantastyczny, a ta ich piosenka… rewelacja. Zapomniałam już o niej i na nowo odkryłam jak bardzo jest piękna.
Długo nie mogłam zabrać się za ten film, zazwyczaj wolę coś pewnego i odprężającego. A "Był sobie chłopiiec" uważałam za psychologiczny i nudnawy. Byłam mocno (i mile) zaskoczona, film okazał się świetny. Jest naprawdę dobry, nawet bardzo dobry, zabawny, interesujący, trochę wątków psychologicznych ale nie są nudnawe. Obsada jest całkiem niezła, ten chłopczyk jest fajny, ale Hugh… ach Hugh… jest fenomenalny^^
Mi się podoba:-) i film i Hugh ( z naciskiem na to drugie)
"Nikt nie jest samotną wyspą." – Pomimo tego, że można uznać, iż fabuła jest banalna, to wykonanie jest na wysokim poziomie. Chyba tylko Anglicy potrafią tak dobrze robić filmy owego gatunku.
Wciągający od samego początku, głównie dzięki scenariuszowi. Trochę humoru, trochę ironicznych tekstów. Bardzo lubię takie filmy. I oczywiście boski Hugh Grant, którego coraz bardziej zaczynam cenić (nie tylko za urok osobisty). Oczywiście obraz z przesłaniem.
10/10
Pozostałe
Film jest rewelacyjny! Pełna dziewiątka ode mnie! Najlepsza rola Hugh Granta jaką widziałem. Wszedł na wyżyny. Najlepsza rola od Notting Hill i Mickey Niebieskie Oko. Taki lovelas a potrafi!