W 1964 roku, Lorraine i Ed próbują przegnać demona gnieżdżącego się w antycznym lustrze, jednak tym razem ponoszą porażkę, a wszystko ma wpływ na przedwczesny poród córki. W 1986 lustro trafia do rodziny Smurlów, a zło w nim drzemiące zmienia ich życie w koszmar. Za sprawą córki Warrenowie muszą wrócić z emerytury i zmierzyć się z najpotężniejszym demonem w swojej karierze, który zagraża nie tylko Smurlom, ale i Judy. Asmodeusz
6/10, całkiem nieźle. Dawno nie byłam w kinie na horrorze i chyba dość dawno horrorów nie oglądałam, mimo że kiedyś był to jeden z moich ulubionych gatunków filmowych. Przy tym filmie przypomniałam sobie czemu takie filmy lubiłam i czemu przestałam je namiętnie oglądać. Dodatkowo nie widziałam żadnej z poprzednich części cyklu i nie wiedziałam o czym będzie film.
Z plusów: mamy przyzwoity horror, z klasycznymi motywami, a postacie które mają nas straszyć faktycznie straszą.
Z minusów: aktorstwo średnie, a podkreślanie "osiągnięć" Warrenów odbierało klimat i wiarygodność. Ja wiem, że Warrenowie istnieli naprawdę, ale sorry, nie uwierzę, że byli takimi asami, co złapali wszystkie demony w Stanach.
Pozostałe
TROCHĘ SPOJLER: Musiałam sobie ten seans przetrawić. Od razu zaznaczam, że nie jestem fanką serii "Obecność". Tylko pierwsza część w niektórych momentach wywołała we mnie małe ciary, ale kolejne sprawiły mi duży zawód. Ta niestety również. Szkoda, bo sama historia Warrenów jest ciekawa, a filmowo mi to nie zagrało. Wynudziłam się za wszystkie czasy. Całość była zbyt przegadana, zbyt melodramatyczna niż wywołująca strach. Jeszcze ta końcówka ze ślubem córki Warrenów, na którym byli obecni bohaterowie poprzednich części, grająca na sentymencie.