Klasyka kina radzieckiego: Apokalipsa według nieświętego Mykoły [Wiaczesław Nikiforow „Moja dusza, Mario” - recenzja]Esensja.pl Esensja.pl W 1993 roku w Białorusi powstały dwa dramaty psychologiczne, których fabuła symbolicznie nawiązywała do tragedii, jaka rozegrała się kilka lat wcześniej w Czarnobylu. Wiktor Turow nakręcił „Czarnego bociana”, a Wiaczesław Nikiforow – oparty na sztuce czuwaskiego pisarza (i nie tylko) Dmitrija Michliejewa obraz „Moja dusza, Mario”.
Klasyka kina radzieckiego: Apokalipsa według nieświętego Mykoły [Wiaczesław Nikiforow „Moja dusza, Mario” - recenzja]W 1993 roku w Białorusi powstały dwa dramaty psychologiczne, których fabuła symbolicznie nawiązywała do tragedii, jaka rozegrała się kilka lat wcześniej w Czarnobylu. Wiktor Turow nakręcił „Czarnego bociana”, a Wiaczesław Nikiforow – oparty na sztuce czuwaskiego pisarza (i nie tylko) Dmitrija Michliejewa obraz „Moja dusza, Mario”.
Wiaczesław Nikiforow ‹Moja dusza, Mario›| EKSTRAKT: | 80% |
|---|
WASZ EKSTRAKT: 0,0 %  |
|---|
| Zaloguj, aby ocenić |
|---|
| | Tytuł | Moja dusza, Mario | | Tytuł oryginalny | Душа моя, Мария | | Reżyseria | Wiaczesław Nikiforow | | Zdjęcia | Aleksandr Abadowski | | Scenariusz | Wiaczesław Nikiforow, Jewgienij Taganow | | Obsada | Władimir Samojłow, Ałła Chomienko, Aleksandr Samojłow, Anatolij Żuk, Tatiana Popowa, Władimir Korpuś, Ariadna Nikiforowa, Artur Szynkowicz, Piotr Jurczenkow, Władimir Zapasnik, Tatiana Nienarokomowa | | Muzyka | Andriej Ledieniow | | Rok produkcji | 1993 | | Kraj produkcji | Białoruś | | Czas trwania | 77 min | | Gatunek | dramat | | Zobacz w | Kulturowskazie | | Wyszukaj w | Skąpiec.pl | | Wyszukaj w | Amazon.co.uk |
Przed trzema miesiącami przedstawiałem w tej rubryce białoruski dramat psychologiczny „ Czarny bocian” (1993) Wiktora Turowa. Swój tekst zacząłem wówczas następująco (z drobnymi skrótami): „Ktoś mógłby stwierdzić (i miałby dużo racji), że ten akurat film Turowa nie powinien pojawić się w rubryce poświęconej klasyce kina radzieckiego. Premierę miał przecież już po upadku Kraju Rad, gdy Białoruś była niepodległym państwem (pamiętajmy, że to czas jeszcze przed nastaniem Alaksandra Łukaszenki). Są jednak ku temu istotne powody, by go tutaj umieścić. Po pierwsze: powstał na podstawie opowiadania napisanego w 1990 roku, a więc u schyłku istnienia ZSRR. Po drugie: jego akcja rozgrywa się w końcu lat 80., po katastrofie w Czarnobylu, która rzutuje na los bohaterów obrazu. Po trzecie: Turow zabrał się do pracy nad filmem, gdy Związek Radziecki jeszcze istniał. Wystarczy? Dla mnie – tak.” W przypadku omawianego dzisiaj obrazu Wiaczesława Aleksandrowicza Nikiforowa (rocznik 1942) „Moja dusza, Mario” mógłbym powyższe słowa powtórzyć, zmieniając jedynie nazwiska artystów. „Moja dusza, Mario” to ostatni film tego twórcy nakręcony w Białorusi. Mimo że gotowy był już w 1993 roku, z premierą światową musiał czekać dwa lata – do odbywającego się w polskim Łagowie Lubuskiego Lata Filmowego. Scenariusz dzieła oparty został na napisanej w 1990 roku trzyaktowej tragikomedii Dmitrija Nikanarowicza Michliejewa (1942-2018) „I zatrąbił trzeci anioł”. Autor urodził się w sowieckim Tatarstanie, ale z pochodzenia był Czuwaszem. Wykształcenie zdobył w Kazaniu; tam też zaczynał karierę jako dziennikarz. Gdy na dobre zasmakował w pisaniu artystycznym, zdecydował się na przenosiny do Moskwy, gdzie podjął studia we Wszechzwiązkowym Państwowym Instytucie Kinematografii (WGIK), gdzie przez jakiś czas był kolegą z roku Nikity Michałkowa. Po zdobyciu dyplomu Michliejewa wysłano do pracy w wytwórni „Biełaruśfilm”, gdzie kręcił przede wszystkim dokumenty, aczkolwiek zdarzyło mu się także wyreżyserować cztery fabuły. W dramacie „I zatrąbił trzeci anioł” postanowił w sposób fantasmagoryczny nawiązać do katastrofy w elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Stąd apokaliptyczny ton tekstu (i w konsekwencji również filmu) oraz tytuł nawiązujący do następującego fragmentu „Objawienia świętego Jana”: „I zatrąbił trzeci anioł i spadła z nieba gwiazda wielka, gorejąca jako pochodnia, i upadła na trzecią część rzek i na źródła wód. A imię onej gwiazdy zowią piołunem; i obróciła się trzecia część wód w piołun, a wiele ludzi pomarło od owych wód, bo stały się gorzkie”. Bohaterem obrazu jest stary Mykoła Achremczik (wciela się w niego – i po raz kolejny robi to fenomenalnie – niemal siedemdziesięcioletni Władimir Samojłow, ulubiony aktor Wiaczesława Nikiforowa, współpracujący z nim od debiutanckiego „ Zimorodka”). Mieszka samotnie – żona Maria zmarła kilkanaście lat temu, a syn Andriej wyprowadził się, by robić karierę w wojsku – w kołchozowej wsi, mając za jedynego towarzysza kundla Pirata. Mykoła uprawia ziemniaki, a w tajemnicy przed innymi w opuszczonym rozwalającym się młynie z dala od wsi pędzi bimber. To jego jedyna radość. Nigdy zresztą, nawet za życia Maszy, nie stronił od alkoholu, co było przyczyną częstych awantur małżeńskich. Mimo to regularnie odwiedza jej grób na cmentarzu, rozmawia z nią i zapewnia, że niebawem zobaczą się ponownie. Kiedy w osadzie trwa wesele, Achremczik zabiera psa i wyrusza do swojej młyńskiej samotni, aby dopilnować bimbru. By się tam dostać, muszą przepłynąć rzekę. Wszystko jest jak zawsze. W pewnej chwili jednak pogodne niebo rozdziera potężny piorun. Mykoła traci przytomność. Odzyskuje ją, jak się okazuje, po trzech dniach. Oprócz Pirata pojawia się przy nim młoda i piękna, ubrana w nieskazitelnie białą suknię kobieta – Masza (ekranowy debiut Ałły Chomienko). Narzekającemu na ból głowy mężczyźnie podaje tajemniczą pigułkę, po której potężne ćmienie powoli ustępuje. Kim jest nieznajoma? Skąd się wzięła? Dlaczego nie odstępuje starca na krok? Gdy ten postanawia wrócić do rodzinnej wsi, ona postępuje za nim. Razem idą na cmentarz, gdzie Mykoła widzi rozkopany grób żony i stojącą obok pustą trumnę. Czyżby więc…? Nie mniejszym zaskoczeniem jest to, co czeka go w osadzie, która wygląda, jakby przeszedł przez nią potworny kataklizm. Nie ma w niej żywego ducha, nie działa telefon w siedzibie przewodniczącego kołchozu, nie ma prądu, na przydomowych ścieżkach walają się porozbijane meble. Jakby przeszedł front. Kompletnie zagubiony Mykoła oparcie ma jedynie w tajemniczej Maszy, która roztacza nad nim opiekę, podając od czasu do czasu tabletkę. Z czasem zjawiają się we wsi ludzie – w łachmanach, sprawiają wrażenie szalonych. Pewnego dnia do Achremczika dociera też jego syn Andriej (w tej roli prawdziwy syn Władimira, Aleksandr Samojłow – vide „ Zimorodek”, „ Romanca o zakochanych”, „ Syn przewodniczącego” oraz „ Pobocze”). Chce zabrać ojca ze sobą, ale odejście oznaczałoby jednocześnie rozstanie z Maszą.  Wszystko, co pokazano w filmie Nikiforowa, nawiązuje symbolicznie do katastrofy czarnobylskiej, choć o niej samej nie ma w niej ani słowa. Są natomiast bardzo wyraziste wskazówki (wojsko przeprowadzające ewakuację mieszkańców, latające nad skażonym terytorium helikoptery z licznikami Geigera). Michliejew i Wiaczesław Aleksandrowicz postanowili przedstawić ją jako apokaliptyczne zwieńczenie istnienia starego świata, ostateczny upadek Związku Radzieckiego. Nieprzypadkowo na miejsce akcji wybrali kołchozową wieś, którymi upstrzony był Kraj Rad od Bugu po Władywostok. Wpisali to w historię starego Mykoły, który jest symbolem odchodzącej, a w zasadzie umierającej w cierpieniu rzeczywistości. Jego ból łagodzą jedynie pigułki podawane przez Maszę. Ale gdy one się skończą, nic go już nie ocali. Zwłaszcza że on wcale nie oczekuje ocalenia. Nie chce żyć w świecie, w którym nie będzie jego osady, drewnianej chałupy, młyna z ukrytą w nim aparaturą do pędzenia samogonu. W którym nie będzie nawet grobu Maszy. Sześć lat później, już jako przybysz z Moskwy, Wiaczesław Nikiforow nakręci swój ostatni białoruski film – sensacyjnego „Rangera ze strefy atomowej”. Swą przedostatnią rolę zagra w nim Władimir Samojłow, który umrze jeszcze w tym samym roku. 
|