Paco Roka, twórca komiksowych arcydzieł takich jak „Dom” i „Powrót do Edenu” (tym razem we współpracy z dziennikarzem Rodrigo Terrasą) ponownie mierzy się z tragiczną historią swej ojczyzny i ponownie czyni pamięć tematem swej opowieści.
Konrad Wągrowski
Istniejemy tak długo, jak długo nas pamiętają
[Paco Roca, Rodrigo Terrasa „Otchłań zapomnienia” - recenzja]
Paco Roka, twórca komiksowych arcydzieł takich jak „Dom” i „Powrót do Edenu” (tym razem we współpracy z dziennikarzem Rodrigo Terrasą) ponownie mierzy się z tragiczną historią swej ojczyzny i ponownie czyni pamięć tematem swej opowieści.
Paco Roca, Rodrigo Terrasa
‹Otchłań zapomnienia›
Hiszpania, rok 1940, niedługo po zakończeniu wojny domowej. Grupa żołnierzy zostaje wysłana na jakieś odludzie, zastanawiają się, po co ich tu z samego rana ściągnięto. Niektórzy twierdzą, że zapewne chodzi o jakieś ćwiczenia strzeleckie. W zasadzie mają rację… Wkrótce nadjeżdża ciężarówka, z której zostaje wyładowanych kilku mężczyzn ze związanymi rękami. Rzeczywiście chodzi o strzelanie, a owi mężczyźni mają być celem. To osoby doraźnie skazane na karę śmierci za sprzyjanie dawnemu rządowi republikańskiemu, wspieranie tej przegranej strony wojny domowej, lub po prostu niewystarczające popieranie obecnej władzy. Jeden z żołnierzy rozpoznaje wśród skazanych swego sąsiada…
Ta bardzo mocna scena otwiera bardzo przejmujący i bardzo smutny komiks Paco Roki i Rodrigo Terrasy „Otchłań zapomnienia”. Wbrew pozorom nie będzie to historia z lat 40., nie będzie to też w gruncie rzeczy opowieść o powojennych porachunkach i zbrodniach tamtych czasów. A przynajmniej nie tylko o tym. Autorów interesuje bowiem przede wszystkim współczesność. Czasy, gdy rodziny, potomkowie rozstrzelanych próbują odszukać ciała swych bliskich. Wyrok śmierci nie był bowiem jedyną karą. Dodatkową decyzją było uniemożliwienie krewnym pochowania swych zmarłych. Ciała osób, na których wykonano egzekucje chowane były bowiem w anonimowych masowych grobach, najczęściej gdzieś na zapomnianych pobliskich cmentarzach. Nikogo nie informowano o pochówku, a jakakolwiek próba odszukania ciał ofiar, oznaczenia mogiły, podlegała również bezwzględnej karze. Komiks mówi więc przede wszystkim właśnie o tym – o bólu rodzin, którym odmówiono informacji miejscu pochowania swych bliskich i o odsuniętych o kilkadziesiąt lat poszukiwaniach zapomnianych mogił. Bowiem dopiero po takim okresie czasu prawo hiszpańskie pozwoliło na takie prace.
Sympatie twórców są dosyć jasno określone, ale nie próbują oni przedstawiać czarno-białej wizji świata. Przyznają, że zbrodnie na cywilach w czasie wyjątkowo okrutnej hiszpańskiej wojny domowej były domeną obu stron (szacują 110-130 tys. ofiar po stronie republikańskiej i 50-60 tys. po stronie frankistowskiej). Pomordowani obu stron chowani byli w wykopanych naprędce zbiorowych grobach na terenie całego kraju. Różnica polega jednak na tym, że po zwycięstwie sił frankistowskich, ich polegli zostawali ekshumowani i chowani z honorami w opisanych grobach. Tego odmówiono ofiarom strony pokonanej. Jedynie dzięki odwadze i uporowi ich rodzin, nierzadko po kilku dekadach, udało się wyrwać ofiary z tytułowej otchłani zapomnienia. Nie wszystkie.
Obszerny, prawie 300-stronicowy komiks Roki i Terrasy przedstawia swą historię w dwóch nieustannie przeplatających się płaszczyznach czasowych. W roku 1940 podąża śladem skazanych na śmierć bohaterów, ale przede wszystkim ich rodzin – żon, córek, synów, którzy tracą nadzieję na uratowanie swych mężów i ojców, pragnąc jedynie ocalić ich od całkowitego zapomnienia, poznać miejsce ich ostatecznego spoczynku. Innej nadziei nie mają też skazani, prosząc na ostatnich widzeniach swych bliskich, aby o nich nie zapomnieli i aby dokonali wszystkiego, by ich groby nie pozostały bezimienne. Historia płynnie przełącza się w czasy późniejsze o ponad 70 lat, gdy dzieci rozstrzelanych, pod koniec swego życia, próbują spełnić obietnice dane swym rodzicom, uczestnicząc w pracach ekshumacyjnych i próbując przypisać znalezione szczątki do dawnych imion i nazwisk. Druga część komiksu koncentruje się na historii grabarza Leoncia Badii Navarro, który, ryzykując własne życie, próbował pomagać rodzinom w zachowywaniu pamięci o swych zmarłych, przekazując informacje o grobach i próbując oznaczyć w jakiś sposób ciała (na przykład chowając przy nich karteczki z nazwiskami w małych buteleczkach), aby po latach identyfikacja mogła być możliwa.
Paco Roca i Rodrio Terrasa wywodzą swą myśl przewodnią z antyku, ze greckiej mitologii, w której nie brakuje opowieści o potrzebie godnego pochowania swych zmarłych (wspomnijmy choćby historię Achillesa, Patroklosa i Hektora, czy też Antygony), podkreślają znaczenie pamięci, jako jedynej rzeczy jaką można ofiarować tym, co odeszli. Pamięć ich rodzin, ale do upamiętnienia przyczynia się także komiks, który z reporterską precyzją odtwarza autentyczne historie. Jest to więc pewnego rodzaju dar, jaki mogą ofiarować pomordowanym komiksowi twórcy.
„Otchłań zapomnienia” to komiks piękny. Niespieszny, bez fajerwerków (choć nie pozbawiony ujęć o silnym ładunku emocjonalnym), w konwencji realistyczny (mimo drobnych elementów nadnaturalnych, pojawiających się na chwilę duchów ofiar), przede wszystkim oddający głos swoim bohaterom, pragnący jak najbardziej precyzyjnie i obszernie opowiedzieć ich historie (wszystkie mają oparcie na relacjach autentycznych losów autentycznych bohaterów). Narysowany staranną, realistyczną kreską Paco Roki, w smutnych, spokojnych kolorach, dokładnie oddaje nie tylko fakty, ale też przemożny smutek tych opowieści.
Bo „Otchłań zapomnienia” to komiks także niesamowicie smutny. To komiks, w którym jedynym możliwym happy endem jest odnajdowanie szczątków swych ojców po kilkudziesięciu latach zapomnienia. Komiks o tragediach, dramatach, zbrodniach, okrucieństwach, o świecie w którym iskierki nadziei tlą się wyjątkowo słabo. Komiks o tym, że nawet drobne dobre uczynki wymagają niebywałej odwagi, ale też nigdy mogą nie zostać nagrodzone. Lektura „Otchłani zapomnienia” nie jest łatwym doświadczeniem, ze względu na silny ładunek emocjonalny sam musiałem ją wielokrotnie przerywać. Ale jest to też komiks o determinacji, odwadze, a przede wszystkim – o miłości. I to właśnie trzeba wydobyć z tej pięknej, mądrej, ale też niebywale poruszającej opowieści.
