[go: up one dir, main page]

Imago

4,7
Postpunkowy dramat psychologiczny o młodej kobiecie łaknącej życia pośród szarości PRL. Opowieść o więzi matki i córki, głodzie wolności, seksie i medytacji. Historia rozpoczyna się w Trójmieście w 1987 roku, a kończy w 1989, po pierwszych wolnych wyborach w Polsce. Jej tłem jest buntownicza trójmiejska scena muzyczna końca lat osiemdziesiątych, kulturalny i społeczny fenomen tego okresu i zapowiedź rewolucyjnych zmian w Polsce.

„Imago” oparł się na dość atrakcyjnie brzmiącej mimo upływu czasu muzyce i bełkotliwych, przypadkowych oraz chaotycznych ripostach słownych 3

„Mam sześć sióstr, trzech braci, w tym dwóch siedzi” – „przedstawia się” Ela wypatrzonemu gdzieś w klubie muzycznym chłopakowi. Stach nie dostał się na Akademię Sztuk Pięknych. Oboje zostali odtrąceni przez los, choć wspólnie mają spore aspiracje artystyczne. „Trochę za dużo myślisz” – kwituje rozterki Stacha Ela, która jak dotąd sama niewiele w życiu osiągnęła. Dziewczyna ma za sobą pobyt w „psychiatryku” po tym, gdy rodzina uznała, że to siostra dwóch wyrokowców nadaje się do separacji lepiej niż oni. Ela dotąd „modląca się do ściany” została poddana procesowi terapii. W roku 1987 Polska szykuje się do gruntowych przemian społecznych. W Gdyni funkcjonuje alternatywna scena rockowa. Uwolniona z ograniczeń szpitalnych rusza Ela naprzeciw rodzącym się marzeniom. Dziewczyna ma charyzmę oraz wokalne, dotąd nieodkryte predyspozycje. Bracia z kryminału nie muszą być obciążeniem dla łaknącej wrażeń indywidualistki.

Imago (2023) - Lena Góra, Wacław Warchoł

„Jestem jak piekarnik…” – recytuje frontman zespołu, w którym przypadkowo znalazła się także Ela. Sens wyśpiewanych słów nie ma wielkiego znaczenia. Ważne, że wybrzmiewają one przeciw systemowi. A ten wali się z przytupem. Młodzież w roku 1989 nie do końca jednak „kupuje” słowne zygzaki wąsatego elektryka, chociaż on sam przewrócił globalny porządek rzeczy. Nowa generacja upatruje swych szans w realizacji tego, co wymyślą bez patronatu czterdziestolatków. Kontestatorzy zorientowani przeciw „tradycyjnym” buntownikom sami się pozbawiają programu pozytywnego. Zależy im, by było inaczej: kolorowo, bez wiążących ręce zobowiązań, na haju… Ela zgrabnie wtopiła się w nurt muzycznego ansamblu, który eksploatuje modne ongiś rejony psychodelii. „Towarzyszy wam futuryzm, dadaizm, teatr absurdu…” – wylicza przychylny dziennikarz goszczący muzyków w radiowej stacji emitującej muzykę alternatywną. „Zdopingowani” używkami wykonawcy wydają się być ubawieni i szczerze zaskoczeni zbyt daleko idącymi porównaniami gorliwego redaktora.

Film Imago powstał dzięki szerokiemu zaangażowaniu rozmaitych, sprzyjających polskiemu kinu instytucji. Tak naprawdę gdyby ich decydenci zostali zapytani, po co zrealizowano niniejszą produkcję w reżyserii Olgi Chajdas, mogliby oni mieć kłopoty z jasną deklaracją. Przypomnienie dość enigmatycznej z dzisiejszej perspektywy postaci jak Ela „Malwina” Góra, która to wokalistka przewinęła się przez istotne dla alternatywnej sceny muzycznej zespoły końca lat osiemdziesiątkach, zbyt miałkim będzie powodem dla podjęcia tej inicjatywy. Gdyby chociaż Olga Chajdas wykazała minimalną inwencję i we współtworzony przez siebie scenariusz tchnęła jakiegokolwiek ducha, można by ostatecznie uznać kosztowny eksces za uzasadniony. Pani reżyser wyszła z założenia, że jej dzieło zostanie poniesione samą tylko zapomnianą legendą i nie należy robić zbyt wiele, by dopisać do niej choćby sprawne dialogi. Imago oparł się zatem na dość atrakcyjnie brzmiącej mimo upływu czasu muzyce i bełkotliwych, przypadkowych oraz chaotycznych ripostach słownych, tak upieczonych jak niedorzeczne wyznania z piekarnika. Mierną rekompensatą straconego wieczoru może być zaledwie obiecująca rola Leny Góry w roli jej filmowej (i rzeczywistej) matki – „Malwiny”.

Imago (2023) - Lena Góra

Zanim Ela wyrwała się z patologicznego domu, gdzie zaczęła mówić do ściany, toczyła tu notoryczne utarczki z matką, siostrami i braćmi (w tym z dwoma po odsiadce). Scena alternatywna, która przed wokalistką szczodrobliwie otwarła swoje ramiona nie przyniosła bardziej dalekosiężnej rekompensaty. „W tym domu straszy” – słychać z radioodbiornika słowa piosenki zespołu Homo Homini. Matka i siostry karnie siekają w jej takt ogórki na wspólny, rodzinny obiad. Ela uciekła z domu, w którym straszy. Szkoda, że po latach wylądowała w filmie, gdzie robi się to bez widoków na smaczną przynajmniej degustację.

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Proszę czekać…